1.
Chciałabym pewnego wieczoru usiąść w wygodnym fotelu z kubkiem gorącej  czekolady i mieć tą pewność, że już nic złego nie może mnie spotkać.  Chciałabym czuć, że jestem kochanym człowiekiem. Chciałabym wiele, bo  jeszcze chciałabym być szczęśliwa i chciałabym umieć dawać to szczęście  innym. Poza tym chciałabym nauczyć się omijać cierpienie szerokim  łukiem. Chciałabym też nauczyć się miłości. Ale skoro chciałabym nauczyć  się miłości to muszę również nauczyć się rozstań. Po rozstaniach chyba  kolej na ból? Jego nie muszę się uczyć.. jego już znam. Dziś chciałabym  wiedzieć kiedy ten cały czar pryśnie. Chciałabym wreszcie sięgnąć po  swoje marzenia. Nie wstydzę się uczuć, nie wstydzę się tego, że mi ich  brak. Emocje wypełniają mnie od stóp do głów, są moimi drogowskazami, a mimo to ciągle ich pragnę. Nie mam czasu na szukanie  szczęścia, nie mam czasu, aby żyć chwilą. Żyję momentami. Jednym,  drugim, trzecim. Potem zapominam, resetuję się i egzystuję jak wcześniej  czyli nijak. Mam wątpliwości. Wątpię w życie. Nawet już łez mi szkoda,  bo szczęście innych jest nieszczęściem drugich. W takich chwilach  topnieje cały lód w moim sercu. Wzruszenie sprawia, że mój nastrój  polepsza się z minuty na minutę. Wiecie dlaczego? Nagle zdaję sobie  sprawę, że jeśliby zapytać tych wszystkich ludzi czy są szczęśliwi to  połowa z nich natychmiast zalałaby się łzami. Nasze życie to  poszukiwania, które już nie posiadają celu..

 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz